Udało się! Nareszcie skończyliśmy kuchnię w przyczepie! Trzeba przyznać, że trochę to trwało i kosztowało nas sporo pracy, ale chyba było warto. Ale zacznijmy od początku...
Przyczepę kupiliśmy w lipcu i kuchnia wyglądała wtedy tak:
No, jak widać, szału nie było :) W sumie to cała przyczepa tak wygladała, ale to był środek lata i nie chcieliśmy tracić tego czasu na gruntowne remonty, odłożyliśmy to na jesień /zimę. Jednak postanowiłam, że przed naszym pierwszym wyjazdem przemaluję chociaż szafki w kuchni. Od razu wiedziałam, że pomaluję je na biało, a kiedyś tam już po sezonie będę kombinować dalej. No i tak zrobiłam.
Nigdy wcześniej nie malowałam mebli z taką sztuczną okleiną (nawet nie wiem jak to nazwać), dlatego skorzystałam z porad specjalistki, czyli Ani z bloga odinspiracjidorealizacji.com, a dokładnie z tego wpisu
Jak pomalować meble z płyty. W skrócie - najpierw dokładnie umyłam szafki, delikatnie zmatowiłam papierem ściernym, odtłuściłam benzyną ekstrakcyjną i pomalowałam emalią akrylową Śnieżka Supermal. Zajęło mi to jakieś 1,5 dnia, po malowaniu kuchnia wyglądała tak:
Niby byłam zadowolona, zrobiło się już dużo jaśniej, ale nie było jeszcze tego efektu wow. No ale to nie był czas na remonty, trzeba było korzystać z lata.
Jak sezon letni się skończył, zaczęliśmy myśleć, co dalej zmieniamy w kuchni. Zdążyliśmy już trochę pomieszkać w przyczepie, więc wiedzieliśmy, jak to wyglada, z czego korzystamy, a co jest nam niepotrzebne itp. Dodam tu może tylko, że mamy jakieś swoje założenia, co do jeżdżenia przyczepą. Na chwilę obecną planujemy jeździć na pola kempingowe, gdzie jest dostęp do prądu i sanitariatów. Nie planujemy tą przyczepą jakichś bardzo dalekich podróży, ani stawiania jej np. na całe łato w jednym miejscu. W większości będą to wyjazdy weekendowe latem, no i może kilka dłuższych wyjazdów, raczej w Polsce. W związku z tym podjęliśmy kilka decyzji:
- PIEKARNIK - Zdecydowaliśmy, że w przyczepie nie potrzebujemy piekarnika, nie zamierzamy na naszych wyjazdach piec ciast, ani mięs itp. Zupełnie wystarczy nam gotowanie, grille i ogniska, a jak się da, to bardzo lubimy na wakacjach jeść obiady w knajpkach :) Postanowiliśmy go zdemontować, a za to zyskać więcej miejsca do przechowywania.
- PŁYTA GAZOWA - Na początku chcieliśmy ją wymienić na mniejszą - dwupalnikową, która spokojnie by nam wystarczyła, a za to zyskalibyśmy trochę miejsca na blacie (bo jak widać, nie było go prawie wcale). Niestety nie udało nam się znaleźć pasującej płyty, więc postanowiliśmy, że kupimy taką "wolnostojącą" płytę turystyczną, podłączaną do butli gazowej, którą możemy w każdej chwili odłączyć i schować.
- ZLEWOZMYWAK I BATERIA - Jak już zrezygnowaliśmy z zielonego piekarnika i płyty, to oczywiste było, że zielony zlew też wymienimy :) Tutaj też stwierdziłam, że nie jest potrzebny ociekacz, bo wystarczy mała, składana suszarka (na polach kempingowych naczynia najczęściej myjemy w przeznaczonych do tego miejscach, a nie w przyczepie). Baterię też bardzo chcieliśmy wymienić, bo te dwa osobne pokrętła były bardzo niewygodne.
Uspokoję Was jeszcze, że wszystkie zdemontowane sprzęty nadal mamy na strychu, więc jak się nagle okaże, że ta płyta, czy piekarnik są niezbędne, to będziemy mogli je z powrotem zamontować :)
Jak już wszystkie decyzje były podjęte, to zostało najlepsze - wykonanie.
TAPETA
Zaczęliśmy od tapety. Ja już od kilku miesięcy miałam wybraną cudną tapetę ze strony Tapetuj.pl. Jest to tapeta imitująca płytki, taki trochę marokański wzór, ale w pięknych, delikatnych, beżowych odcieniach. Sami zobaczcie:
Źródło: tapetuj.pl
ŚCIANY I SUFIT
Resztę ścian i sufit pomalowałam na biało. Niby nic takiego, ale w przyczepie nic nie jest proste :) Tutaj wszystko jest zrobione z jakiegoś dziwnego, sztucznego tworzywa. Na szczęście znajoma poleciła mi farbę, która naprawdę bardzo fajnie się sprawdziła. Jest to Tikkurila Everal Aqua. Jest matowa i bardzo fajnie kryje, chociaż elementy z taką jakby okleiną musiałam malować 3 razy.
BLAT
Blat zrobiliśmy ze zwykłej sosnowej półki, kupionej w markecie budowlanym. Docięliśmy go do odpowiedniego wymiaru, przyciemniłam go trochę bejcą i zabezpieczyłam olejem do blatów.
Źródło:castorama.pl
Zlew wybrałam czarny, granitowy, ze strony lavello.pl. Jest to model Durato. Bardzo fajnie wpasował się rozmiarowo, a od kilku miesięcy mam też zlew tej firmy w domu i jestem bardzo zadowolona. Z montażem też nie było żadnych problemów. Wystarczyło wyciąć otwór w blacie, zabezpieczyć brzegi silikonem i nałożyć zlew.
Źródło:otozlewy.pl
Baterię znalazłam w sklepie Leroy Merlin, też jestem bardzo zadowolona, bo ma fajny kuchenny kształt, a nie jest tak wysoka jak standardowe baterie kuchenne. Niestety tutaj montaż już nie był taki prosty, bo wszystkie instalacje w przyczepie są trochę niestandardowe i trochę się Misiek z tym namęczył, ale udało się.
Była jeszcze jedna kwestia, która mnie bardzo martwiła. Po usunięciu piekarnika i szuflady grzejnej zostały nam dziury i potrzebowaliśmy dwóch frontów. Bardzo się bałam, że nie uda nam się dorobić takich samych, bo fronty w kuchni mamy frezowane. Ale wyobraźcie sobie, że nasz najbliższy stolarz zrobił nam identyczne fronty! To chyba jakiś cud. Musiałam je tylko przemalować na biało tą samą farbą co reszta szafek.
Poza tym było jeszcze trochę zabawy z różnymi małymi pierdołami - uchwyty szafek pomalowałam na czarno farbą w sprayu. Też sprayem, tylko białym pomalowałam zżółknięte rolety i lampkę. Drzwi wejściowe (też zżółknięte) okleiłam okleiną, a na oknie powiesiłam roletkę bambusową. Do tego sama zrobiłam drewniane półeczki. Pozbierałam różne stare dekoracje z domu i oto efekt:
A teraz moje ulubione: kilka ujęć przed i po :)
Ja jestem bardzo zadowolona z efektu i nie mogę się już doczekać, aż będziemy mogli gdzieś wyruszyć przyczepą. Chociaż oczywiście to nie koniec, czeka nas jeszcze remont części "pokojowej" i łazienki, tak że to dopiero początek :)
Dajcie znać koniecznie, jak Wam się podoba.
* Post powstał we współpracy z firmami tapetuj.pl oraz lavello.pl, które pomogły mi w tym remoncie :)